Niedawno – relacjonując galę wręczania nagród w piątej edycji Konkursu o Nagrodę Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich Oddział w Olsztynie za rok 2013 – pisaliśmy o Andrzeju Pieślaku z Lidzbarka Warmińskiego, który został postawiony za wzór tak zwanego dziennikarza obywatelskiego. – Ten młody człowiek, za którym nikt nie stoi, nie związany z żadną partią polityczną, bez zaplecza finansowego nie mógł już dłużej znieść z jednej strony klakierskiej propagandy sukcesu mediów lokalnych, a z drugiej strony – coraz większej arogancji i poczucia bezkarności rządzących miastem rodzinnym marszałka województwa, jego kolegów partyjnych. Uruchomił więc portal i zaczął patrzeć burmistrzowi, staroście, wójtowi na ręce. Policzył, ile będzie kosztowało podgrzewanie wody w zimnych termach marszałka, napisał o długoletnim zatruwaniu rzeki przez firmę, w której pracuje syn prominenta, więc służby przez lata całe udawały, że tego nie widzą, mimo że rzeka płynie przez środek miasta i wszyscy czują smród. I jeśli nagroda SDP i w ogóle istnienie oddziału SDP ma jakiś sens, to właśnie w promowaniu takiego dziennikarstwa obywatelskiego, jakie realizuje Andrzej Pieślak – mówił o Pieślaku Adam Jerzy Socha.
Okazało się, że bezkompromisowość w poruszaniu ważnych tematów oraz odwaga w ujawnianiu nieprawidłowości, zamiast na galę zaprowadziły Andrzeja Pieślaka – który pełni funkcję redaktora naczelnego portalu NaszLidzbark – …przed oblicze Temidy. Otóż we wtorek Sąd Rejonowy w Bartoszycach, Wydział Zamiejscowy w Lidzbarku Warmińskim uznał go za winnego zarzucanych w prywatnym akcie oskarżenia czynów z art. 212 kodeksu karnego. Chodzi o rzekome pomówienia Starosty Lidzbarskiego, Jana Harhaja. Harhaj uznał, że publikowane na portalu NaszLidzbark artykuły „godzą w jego dobre imię i narażają na utratę zaufania publicznego”.
Sąd przyjął, że Pieślak dopuścił się przypisanych mu czynów w warunkach ciągu przestępstw i wymierzył karę 5 miesięcy ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania nieodpłatnej kontrolowanej pracy na cele społeczne w wymiarze 20 godzin miesięcznie. Sąd orzekł też nawiązkę w wysokości 500 zł na cel wskazany przez Starostę w akcie oskarżenia tj. na Zespół Opieki Zdrowotnej w Lidzbarku Warmińskim. Zasądził też na rzecz adwokata z urzędu kwotę 531,36 zł, jak też 300 złotych, które redaktor ma zwrócić staroście tytułem poniesionych kosztów związanych z procesem.
Redaktor Naczelny portalu NaszLidzbark nie zgadza się z wyrokiem i zapowiada wniesienie odwołania do Sądu Okręgowego w Olsztynie. Uzasadnienie ustne wyroku jest niejawne, więc z mocy prawa nie wolno podawać go do publicznej wiadomości, jak też przytaczać jego fragmentów.
– Art. 212 KK, pozwalający skazywać za słowa, czyni niejednokrotnie przestępców z niewinnych dziennikarzy, naukowców czy polityków. Helsińska Fundacja Praw Człowieka od lat walczy o zniesienie art. 212, uznając, że do obrony czci całkowicie starcza Kodeks Cywilny, a ponadto postuluje, że karanie dziennikarzy z tego artykułu jest sprzeczne z gwarancjami wynikającymi z art. 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (swoboda wypowiedzi) oraz z orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Znaczna część spraw skazanych z art. 212 KK ląduje w Trybunale, który uchyla wyroki polskich sądów, psując poważnie statystyki polskiemu wymiarowi sprawiedliwości. Niestety, droga do usunięcia niechlubnego artykułu wydaje się jeszcze długa, a osób skazanych na podstawie tego przepisu ciągle przybywa – podsumowuje portal NaszLidzbark.
My zaś przypominamy czytelnikom artykuł na portalu NaszLidzbark, w którym możemy zapoznać się z aktem oskarżenia oraz wszystkimi okolicznościami tej bulwersującej sprawy:
http://www.naszlidzbark.pl/polityka/starosta-skarzy-redaktora-naszlidzba…
Dodajmy, że kilka dni temu posłanka Iwona Arent poinformowała nas, że Parlamentarny Zespół ds. Obrony Wolności Słowa ma zamiar zorganizować na najbliższym posiedzeniu Sejmu debatę na temat ograniczania wolności słowa, niedozwolonej ingerencji w prawa przysługujące dziennikarzom oraz łamania tych praw w mediach lokalnych. Poprosiła też o zgłaszanie przypadków wspomnianych naruszeń do jej biura poselskiego. Uważamy, że sprawa Andrzeja Pieślaka powinna zająć czołowe miejsce podczas sejmowej debaty, jako sztandarowy przykład próby zamknięcia ust niewygodnemu dziennikarzowi. A wszystko w imieniu prawa…