Temat mieszkań komunalnych oraz sposobów i zasadności ich przyznawania wzbudza wśród naszych czytelników niesłabnące emocje. Do Redakcji zgłosiła się kolejna matka, samotnie wychowująca dwoje dzieci, w tym jedno niepełnosprawne. Pani Anna ma przyznaną grupę inwalidzką. Od siedmiu lat walczy z prezydentem i radnymi o przyznanie mieszkania. Bezskutecznie.
– Chciałabym pokazać zdjęcia mieszkania na ulicy Warszawskiej, które urzędnicy proponowali zarówno pani Piórkowskiej, o której ostatnio pisaliście, jak i mojej rodzinie i innym ludziom biednym. Tylko w tym celu, aby nas zbyć i pokazać dobre chęci. To mieszkanie nie nadaje się do niczego – mówi pani Anna.
Nasza czytelniczka mieszka w Olsztynie od urodzenia. Jej dochód to 1200 złotych na miesiąc, z czego większość stanowią alimenty i zasiłki pielęgnacyjne. Urzędnicy uważają, że z tego dochodu spokojnie może sobie kupić mieszkanie. Tylko który bank da kredyt „pod alimenty”. Miasto umywa ręce, bo przecież zaproponowało kobiecie mieszkanie, którego ona nie przyjęła.
– Jestem taka ciekawa czy radni albo prezydent chcieliby dostać taką norę, bo tego inaczej się nie da opisać. Świnie w oborze mają lepiej! – oburza się kobieta.
Narzeka ona również na kontakt z samym prezydentem Grzymowiczem, który – według niej – nigdy nie ma czasu, a jak już ten czas znajdzie, to jest opryskliwy, nieuprzejmy i traktujący ludzi z góry.
Poniżej prezentujemy zdjęcia mieszkania na ulicy Warszawskiej. Takie oto lokale nasze miasto oferuje najuboższym. Koszt remontu takiego mieszkania przekracza możliwości przeciętnie zarabiającej osoby, a co dopiero mówić o podopiecznych MOPS.