Dziś przypada 25. rocznica pierwszych częściowo wolnych wyborów w Polsce. Czy tak naprawdę mamy co świętować? Jak w ciągu tych 25 lat zmieniła się Polska? Na łamach Expressu Olsztyn wypowiedział się znany historyk i zarazem pracownik naukowy Instytutu Pamięci Narodowej – Paweł Piotr Warot.
Express Olsztyn: Czy 4 czerwca powinniśmy obchodzić święto wolności?
Paweł Warot: 4 czerwca 1989 r. odbyły się wybory do ostatniego, jak się okazało sejmu PRL, wybory które pomimo tego, jak są określane, nie były wcale wolne, gdyż jeszcze przed nimi, w ośrodku rządowym w Magdalence przy suto zakrapianym stole komuniści wraz z odpowiednio dobraną częścią opozycji, zadecydowali, iż 65 procent miejsc w przyszłym sejmie zajmą dotychczasowi właściciele PRL, a resztę będą mogli objąć wybrani członkowie Solidarności.
Nie ma tutaj zatem naprawdę czego świętować. Jest to owszem, ale temat do dyskusji, badań naukowych, temat na konferencję. Żadne święto. Pierwsze wolne wybory odbyły się w 1991 r. Pamiętajmy też, że ostatnie dywizje wojsk sowieckich, w tym czasie już rosyjskich, opuściły terytorium Rzeczypospolitej dopiero w 1993 r. Więc jak można mówić o początku wolności w sytuacji, gdy na ziemiach polskich stacjonowały oparte na tradycji bolszewickiej okupacyjne wojska sowieckie, które przybyły tu wraz z zakończeniem II wojny światowej, by później krwawo rozprawiać się z polskim podziemiem niepodległościowym.
Dlatego też o ‘89 r. nie lubię mówić, iż był to rok odzyskania przez Polskę niepodległości, ale raczej początku drogi odchodzenia od znienawidzonego przez Polaków komunizmu. Biorąc pod uwagę to, co wydarzyło się 10/04/10 i zaraz po tym, mam wątpliwości czy w ogóle możemy mówić o niepodległej Polsce?
EO: Zatem czym były wybory 4 czerwca 1989 roku?
PW: Wiele na to wskazuje, że były gruntownie przygotowaną operacją służb specjalnych, operacją, która w pewnym momencie wymknęła się spod kontroli. Operacją legitymowaną takim twarzami jak: Kiszczak, czy Jaruzelski, o komunistycznej obsadzie MONu nie wspomnę.
EO: Czyli nie było to zwycięstwo Solidarności nad komuną?
PW: Było, tylko pamiętajmy, że wybory czerwcowe to tak naprawdę, batalia dwóch ledwo już stojących na nogach sił politycznych, które dla zagwarantowania sobie władzy dogadały się, gwarantując jednocześnie niedopuszczenie do głosu tych, którzy o wolności Polski myśleli w inny sposób, bezkompromisowo. Ta wolność albo jest, albo jej nie ma. To jak z kobietą w ciąży. Nie może być czegoś takiego, jak „częściowo wolne wybory”.
EO: Ale przecież „4 czerwca 1989 r. skończył się w Polsce komunizm”.
PW: W ścisłym tego słowa znaczeniu komunizmu już w tym czasie nie było, rządziła junta generała Jaruzelskiego. Poza tym jeżeli już tak przyjąć, to komunizm może i się skończył, ale nie skończyli się komuniści, którzy w błyskawicznym tempie przekształcili się w kapitalistów, pozostawiając większość Polaków w warunkach skrajnej biedy i zacofania.
W mojej ocenie ten system dalej trwa, co widać chociażby po wyrokach sądów, w sprawie Zygmunta Baumana, gdzie myślących patriotycznie młodych ludzi, przypominających panu profesorowi udział w stalinowskim KBW, skazuje się na miesięczne wiezienia i kilkutysięczne grzywny. Ten system trwa. Ten system jest właśnie dla nich. To widać też u nas w Olsztynie – „czerwonym zagłębiu”, wystarczy zainteresować się tym, kto rządzi w tym mieście, w regionie, aby przekonać się co się zmieniło. Jak powiedział Erwin Kruk: „Wiele trzeba było zmienić, żeby się nic nie zmieniło”.
EO: Jak ocenia Pan przemiany, które dokonały się w ciągu ostatnich 25 lat?
PW: Na pewno to, co mamy obecnie w Polsce jest poniżej oczekiwań z ‘89 r. Oczywiście można porównywać, wówczas jeździliśmy psującym się maluchem, dziś „szrotem” z Niemiec. Dziś z prorządowej telewizji dowiemy się jak to było ciężko, jak długo czekało się na mieszkanie, jak trzeba było godzinami czekać na poczcie na połączenie telefoniczne z zagranicą, a dziś bierzemy telefon do ręki i dzwonimy… pytając o kredyt mieszkaniowy, który dla młodych ludzi jest nieosiągalny, podobnie jak praca.
Jak możemy świętować 25 lat wolności, kiedy idąc ulicą widzimy 25-letnich Polaków przygotowanych do emigracji za chlebem z Polski. W Polsce organizuje się różne konkursy z okazji tej rocznicy, wybiera się „ludzi wolności” – w Olsztynie też możemy ich wskazać: Jacek Protas, Piotr Grzymowicz, Czesław Jerzy Małkowski, jakiś Ryński, czy Szatkowski, Ogrodziński, Marcinkiewicz, Krzyśków czy choćby Zdzisław Szymocha. Czy pamiętamy, gdzie byli i co robili ci ludzie przed ’89 rokiem, bo gdzie są dzisiaj to każdy widzi. Wszyscy oni chyba czują się dobrze w tej wolnej Polsce. Czego powiedzieć nie możemy o bohaterach „Solidarności”, chociażby moim przyjacielu Wojciechu Ciesielskim, czy Bogusławie Owocu.
Ale przecież takie porównania są niezasadne. Bo gdyby nie „rok ‘89” to też dziś mielibyśmy bezprzewodowy Internet, telefony komórkowe, czy aparaty cyfrowe, tego nie zawdzięczamy wyborom czerwcowym, takich porównań używali komunistyczni propagandziści, zestawiając II RP sprzed 20 czy 30 lat i PRL w roku ‘60 czy ‘70 r. Świat szedł do przodu, szli wszyscy, to że dziś GSM kojarzy się z telefonią, a nie z wiejską spółdzielczością mleczarską to inna sprawa. Wątpię, aby w 1989 r. Polacy życzyli sobie złodziejskiej prywatyzacji majątku narodowego, likwidacji polskiego przemysłu, premiera, któremu młodzież wytyka zdradę, a propos… kilkumilionowej emigracji najmłodszego pokolenia, wreszcie stania się niemieckim zapleczem gospodarczym. Biorąc pod uwagę nadzieje Polaków z czerwca ‘89 r. trudno sobie wyobrazić, aby ktoś kochający Polskę życzył sobie komunistów u władzy, którzy tę Polskę zdradzali przez dziesięciolecia, albo ich dzieci dziś w TVN, czy w TVP, że wymienię chociażby przykład red. Piotra Kraśki.. prawdziwy „funkcjonariusz z dziada pradziada”.
EO: Więc nie ma nadziei?
PW: Historia się nie kończy, a prawda ma to do siebie, że prędzej czy później zawsze wygrywa.