We wspólnocie przy ul. Okrzei 20 od lat dzieje się źle. Mówi się wręcz o okradaniu wspólnoty. Nieprawidłowości w zarządzaniu dotyczą głównie niemożności rozliczenia administratora, który nie dopuszcza właścicieli do poznania dokumentów. Nie wiadomo nawet, na jakie konto przelewane są czynsze i opłaty za media oraz fundusz remontowy.
– To, co dzieje się w naszej wspólnocie pod administracją pana Zenona Sawickiego przypomina najgorsze czasy komuny i samowoli. Prezes ZBK nr 1, administrujący nasza wspólnotą nie przestrzega prawa, źle wylicza opłaty. Niemożliwością jest dostęp do jakichkolwiek dokumentów. Nie wiemy nawet dokładnie czy wpłacamy na konto wspólnoty czy ZBK, bo pan Sawicki tego nie ujawnia. Ludzie są zadowoleni, że płacą małe stawki, ale nie wiedzą, jaki jest stan finansów naszej wspólnoty, jakie są zadłużenia. Moim zdaniem jesteśmy okradani – wylicza Mirosław Żelechowski, członek wspólnoty przy Okrzei 20.
Zaprosił on naszą redakcję na spotkanie z prezesem Sawickim i członkami wspólnoty z ul. Okrzei 20 – sąsiadami. Z całej kamienicy przybyły tylko trzy osoby oraz wyznaczeni przez Sawickiego pracownicy z administracji ZBK. Niestety, mimo protestów pana Żelechowskiego zostaliśmy wyproszeni.
– Pan panie Żelechowski z dziennikarzami to się może spotykać we własnym domu. My spotkania nie zaczniemy, dopóki państwo dziennikarze nie wyjdą – oświadczył nam Zenon Sawicki, wyrzucając ze spotkania.
Udało się jednak ustalić, że spór trwa już kilka lat, a panu Żelechowskiemu prezes ZBK-u zarzuca to, że jest dłużnikiem i grozi mu eksmisja. Sawicki dąży do zlicytowania jego mieszkania. Z tego, co ustaliliśmy już pięciokrotnie dochodziło do licytacji. Jednak bez efektów, bo nie znaleziono chętnych na mieszkanie Żelechowskiego.
– Za każdym razem w sądzie wypływa sprawa dokumentów. Po poznaniu prawdy, nikt nie chce ryzykować wchodzenia w naszą wspólnotę. Tym bardziej, że nawet zarząd naszej wspólnoty oficjalnie nie jest powołany, bo brak na to stosownych dokumentów i uchwały – mówi Mirosław Żelechowski. – Również określenie moich długów jest za każdym razem inne. Raz jest to 60 tys. złotych, innym razem 44 tys., a jeszcze innym 31 tys. złotych. Wadliwie są też naliczane opłaty czynszowe. Według prawa powinny być naliczane stosownie do udziałów, a są od metra kwadratowego. Skoro prezes Sawicki uważa, że wszystko jest ok, to dlaczego nie zgodził się na obecność dziennikarzy? Czyżby miał coś do ukrycia?
Nas zastanowiło sporządzone na kartce zestawienie zadłużenia pana Żelechowskiego nie poparte żadnymi dokumentami, przypominające raczej listę zakupów na byle jakim karteluszku. Skąd te dane i na jakiej podstawie zostały sporządzone? Dokumentów jednak panu Żelechowskimu nie pokazano. „Lista zakupów” opiewa na kwotę około 44 tys. złotych długu. Jednak, jak powiedział Mirosław Żelechowski okazało się, że teraz jest to 31 tys. złotych.
– Artykuł 29, ustęp 3 Ustawy o własności lokali gwarantuje mi dostęp i możliwość kontroli dokumentów i działalności zarządu wspólnoty. Mnie to stale jest odmawiane. Pan Sawicki z pieniędzy wspólnoty wypłaca sobie wynagrodzenie nie pytając właścicieli mieszkań o zgodę. Ja nie odpuszczę sprawy – mówi Mirosław Żelechowski.
Do tematu powrócimy.